Sobotni poranek. Zaczynamy jeść z założenia spokojne śniadanie. - Mamo! A brat oblizał nóż! – kabluje 2,5-letnia Helenka. - Ignasiu nie oblizuj noża – mówię i cytuję z Jeżycjady: „Kto oblizuje nóż nie przemówi już!” - Helenko podaj mi dżem – prosi Ignaś. - Nie! Ja mam teraz dżem! – deklaruje Helka. Udaje mi się stłamsić kryzys w zarodku. Słoik z dżemem stoi przy Helenie, a Ignacy podchodzi tam ze swoim talerzem i kanapką, bo oczywiście nie może poczekać. Śniadanie trwa. Rozmawiamy. Właśnie próbuję ugryźć przygotowaną dla siebie kanapkę… - Chcę sok! – krzyczy Helena po szybkim opróżnieniu kubka. Próbuję ją wychowywać (a jakże!), mówiąc „Powiedz poproszę” i takie tam, ale widzę, że dziś nie ma to sensu, więc staram się chociaż ugryźć jeszcze z dwa gryzy kanapki i idę do kuchni po sok. - Jak zrobiłaś ten sok? – pyta Helena – Dodałaś zimną wodę, sok z czarnego bzu i ciepłą wodę? – dopytuje. - Tak – odpowiadam, w duchu doceniając jej spostrzegawczość. - Nie chcę ...
KILKA TUZINÓW ZABAWNYCH HISTORII