Przejdź do głównej zawartości

Posty

Wyświetlam posty z etykietą syn

Mydło Wikingów

Ignacy Godlewski (lat prawie 9) dorasta. Stało się to nagle i niespodziewanie. Zaczęło się chyba od tego, że postanowił nam zrobić herbatę i na pytanie zestresowanego ojca: „Nie poparzysz się?” Odpowiedział coś w stylu: „Nie! No weź!” (Pytanie oczywiście było durne, bo nie znam osoby, która na takowe odpowiedziałaby: „Tak, pewnie się poparzę, ale najwyżej w stopniu lekkim”). W każdym razie Ignacy jak obiecał, tak faktycznie się nie poparzył i robi nam te herbaty teraz cyklicznie. Czasem dochodzi do tego jakieś zorganizowanie śniadania a ostatnio zaczął być specjalistą od rozpalania grilla. Zrobił się przy tym jakiś taki dumny i męski. Generalnie nie ma dla niego rzeczy niemożliwych i nawet czasem gdy jego tata się poddaje i mówi, że czegoś się nie da zrobić, to Ignaś mówi: „Pokaż mi to!” i okazuje się, że jednak się da! Dziś natomiast Ignacy zaskoczył nas wszystkich ponieważ postanowił zrobić mydło. I nie jakieś tam byle jakie, tylko mydło z kasztanów! Od jakiegoś czasu ten pomysł ...

Po czym poznać Starą Duszę?

Nasza  (moja i Doroty) ulubiona autorka powieści kryminalnych, Agatha Christie, w swojej autobiografii napisała: „Myślę czasami, że w ostatnim wcieleniu, jeśli teoria reinkarnacji jest prawdziwa, musiałam być psem. Mam wiele psich cech. Kiedy ktoś dokądś się wybiera albo zaczyna coś robić, ja zawsze chcę, żeby mnie też zabrano i żebym mogła wziąć w tym udział.” Jeśli teoria reinkarnacji jest prawdziwa to nasza 4-letnia Helena też już kiedyś żyła. Czasami wydaje nam się, że to tzw. Stara Dusza. Ignacy wręcz przeciwnie - on jest całkiem nowy. A Helena? Ona zbiera CHRUST w lesie. Ona nie lubi spać, jakby bała się utraty choćby sekundy z dnia. Ona kocha naturę. Uwielbia trzymać w dłoni dżdżownice, ma w pokoju dwa zaprzyjaźnione pająki Zenona-Lenona i Halinę-Linę i z uczuciem głaszcze stonogi wyciągnięte spod kamienia. Ona zawsze wzrusza się, gdy ogląda nasz ślub. Ona ma problem z tym, że nie ma jej na starych fotografiach. To wielki problem, bo przecież nie ma jej na ż...

Pobudka

To było kilka dni przed czwartymi urodzinami Helenki, przed północą.  My - dwoje podekscytowanych, 39-letnich rodziców - wyjęliśmy lalkę, którą kupiliśmy dla naszej córki. Karmiliśmy ją, mówiliśmy do niej, bawiliśmy się z nią w akuku... Dwie godziny minęły jak z bicza strzelił. To była zdecydowanie lalka dla nas. Wiedzieliśmy, że niebawem będziemy ją musieli oddać naszej czterolatce, ale najpierw przecież musieliśmy sprawdzić czy działa. I działała i to jak działała! Nawet przed drugą w nocy działała. Bycie rodzicem to naprawdę fajna zabawa. No z wyjątkiem tego, że... O 6:30 nasz ośmiolatek pojawił się w progu naszej sypialni i zapytał czy wstajemy. Powiedziałem, że oczywiście że nie (przecież dopiero co położyliśmy interaktywną lalkę spać), że jest za wcześnie i żeby się jeszcze położył. W efekcie poszedłem się położyć z nim. Liczyłem na to, że może jeszcze na chwilę zmrużę oczy. On leżał z otwartymi i patrzył na zegar. Punktualnie o 7:00, gdy właśnie zacząłem zasypiać, u...

Rodzinne oglądanie fotografii, czyli słów kilka o posiłkach

Siedzimy sobie na kanapie i oglądamy albumy ze zdjęciami. - O! jaki słodziak! Popatrz! – mówię, wskazując na fotografię małego Ignasia na tle morza. - Czy to ja? – pyta nasza, prawie 4-letnia, Helena. Faktycznie ostatnio Ignaś i Helka zrobili się jacyś bardziej podobni do siebie i czasami trudno ich rozróżnić na zdjęciach. - Nie, Helenko! To mały Ignaś – mówi tata Jędrek i, wskazując na kolejne zdjęcie, dodaje - O! Popatrzcie, a tu jesteśmy z Ignasiem na spacerze w lesie… - A ja gdzie wtedy byłam? – nie daje za wygraną Helena. - Ty byłaś wtedy w mojej głowie. Bo ja sobie już o tobie myślałam… - mówię ja. - Ty się jeszcze wtedy nie urodziłaś – dodaje rzeczowo Ignacy. - O nie! – krzyczy Helka – Jak to się jeszcze nie urodziłam! Jak to byłam w głowie? Wy byliście z Ignasiem w tylu miejscach, a ja tyko w głowie i w głowie! - Bo ty jesteś młodsza… - jeszcze próbuje załagodzić sytuację tata, a ja siedzę, przyglądam się tej scenie i przysłuchuję, bo wiem, że Helki załagodzić byle c...

4 razy TAK, czyli przynajmniej 4 powody, dlaczego warto wybrać się z dziećmi pod namiot

Tak, zrobiliśmy to! Wybraliśmy się z dzieciakami pod namiot. Tak, byliśmy pełni obaw (czy Helena nie jest jeszcze za mała, czy dzieciaki zasną w namiocie, czy nie zmarzną w nocy itp.) Tak, daliśmy radę i jesteśmy z tej wyprawy mega dumni. Tak, to był niezapomniany czas. Dlaczego akurat pod namiot? Są przynajmniej 4 powody: 1. Uwielbiamy kontakt z naturą i przebywanie na powietrzu. 2. Kochamy pikniki. 3. Lubimy wyzwania. 4. Tak jest latem dużo taniej. Dzieciaki już od samego początku wyprawy były tak podekscytowane faktem , że noc spędzą w namiocie, że chciały znaleźć się na polu namiotowym jak najszybciej. 3,5 letnia Helena już od razna co chwilę powtarzała: - O! Już chyba za chwile będzie noc. Trzeba iść spać. To była frajda. Położyć się w prawdziwym namiocie i otulić się ciepłym śpiworem. Przed zaśnięciem otworzyliśmy „drzwi” od namiotu i patrzyliśmy w gwiazdy! Ach! Serio! Romantico, że hej! Spędziliśmy pod namiotem trzy noce. Bardzo ciepłe noce. Przeżyliś...

Siłownia - czyli doskonały plan biznesowy

Przechodziliśmy właśnie z Ignacem obok siłowni, kiedy nagle moje dziecko się zatrzymało i zaczęło gapić na ćwiczących ludzi. W pierwszym odruchu to nawet powiedziałam, żeby się nie zatrzymywał tylko szedł dalej, ale później pomyślałam sobie, że te siłownie przecież po to właśnie mają te wielkie okna od frontu, żeby można było podziwiać wysiłek i muskulaturę uczęszczających tam osób, więc zatrzymałam się i ja. I tak sobie staliśmy w milczeniu. Ja to nawet kilkakrotnie kiwnęłam głową z uznaniem, patrząc jak niektórzy kolesie śmigali na bieżniach. A swoją drogą, to jak oni są tacy biegacze, to ciekawe czy jak im żona mówi wieczorem: „Weź przebiegnij się do sklepu, bo nam się jajka skończyły!” - to oni też tacy chętni? W każdym razie staliśmy sobie z pierworodnym pod siłownią i wreszcie syn przemówił: - Taką energię to się powinno jakoś spożytkować mamo! I bez zachęcania rozwijał temat dalej: - Bo wiesz, jak oni tak na przykład pedałują na tych rowerach z taką siłą i tak długo to ...

Zwyczajny poranek mamy z dziećmi

Sobotni poranek. Zaczynamy jeść   z założenia spokojne śniadanie. - Mamo! A brat oblizał nóż! – kabluje 2,5-letnia Helenka. - Ignasiu nie oblizuj noża – mówię i cytuję z Jeżycjady: „Kto oblizuje nóż nie przemówi już!” - Helenko podaj mi dżem – prosi Ignaś. - Nie! Ja mam teraz dżem! – deklaruje Helka. Udaje mi się stłamsić kryzys w zarodku. Słoik z dżemem stoi przy Helenie, a Ignacy podchodzi tam ze swoim talerzem i kanapką, bo oczywiście nie może poczekać. Śniadanie trwa. Rozmawiamy. Właśnie próbuję ugryźć przygotowaną dla siebie kanapkę… - Chcę sok! – krzyczy Helena po szybkim opróżnieniu kubka. Próbuję ją wychowywać (a jakże!), mówiąc „Powiedz poproszę” i takie tam, ale widzę, że dziś nie ma to sensu, więc staram się chociaż ugryźć jeszcze z dwa gryzy kanapki i idę do kuchni po sok. - Jak zrobiłaś ten sok? – pyta Helena – Dodałaś zimną wodę, sok z czarnego bzu i ciepłą wodę? – dopytuje. - Tak – odpowiadam, w duchu doceniając jej spostrzegawczość. - Nie chcę ...

Trzy rzeczy, które są niezbędne, kiedy poróżujesz z dziećmi samolotem

Wiadomo, że podróżowanie z dziećmi nie jest łatwe. Jednak potrafi też dostarczyć niesamowitych, niepowtarzalnych wrażeń. Są trzy rzeczy, o których nigdy nie możesz zapomnieć, kiedy wyruszasz w podróż z tymi małymi, nieobliczlnymi istotami. 1. OPANOWANIE Poczatek podróży. Nadajemy nasze bagaże na lotnisku Poznań-Ławica. Z pewnymi siebie minami kładziemy je na taśmie, ponieważ w domu przepakowywaliśmy się kilkakrotnie i z kilkadziesiąt razy ważyliśmy walizki, aby sprawdzić, czy nie przekraczają ustalonego maksimum. Dwie z nich już zostały zważone i spokojnie odjechały na czarnej taśmie w dal. Ostatnia walizka leży na wadze przy panu lotniskowym, który patrzy na nas dziwnie i po dłuższej chwili mówi: - Ale ten bagaż jest za ciężki. - Jak to? – mówię ja i oszalałym wzrokiem patrzę na pana lotniskowego. W głowie już mam obrazy tego, że muszę teraz przepakować rzeczy, a przecież nie mam gdzie, bo pozostałe walizki już odjechały. - Przecież je dokładnie ważyliśmy w domu! – dodaję ...

Czarno-biały kolorowy świat

Odkąd mamy dzieci nasze życie zdecydowanie nabiera barw. Dzięki magii Internetu nasz sześcioletni syn Ignacy może oglądać stare filmy, i nie chodzi tu o filmy z roku 2000, bo dla niego one też są stare, ale o takie z naszego dzieciństwa (lata 80' i 90') i starsze. Czujemy się bardzo staro, gdy pyta nas, czy jak my byliśmy mali to filmy były czarno-białe. On myśli, że ile my mamy lat? Że bawiliśmy się w piaskownicy razem z Jezusem? Gdy prababcia Ignasia, Irena, była mała to kinematografia raczkowała razem z nią. Choć to słabe, że musimy się z nią porównywać, by poczuć sie młodziej. Umysłowi sześcioletka urodzonego w 21 wieku, przyzwyczajonego do kolorowych klipów w Internecie, trudno ogarnąć ideę czarno-białej telewizji. Ostatnio usłyszeliśmy od niego pytanie: - Mamotato, czy kiedyś ludzie chodzili ubrani na czarno-biało? No jasne, po szarym deszczu wychodziła wtedy czarno-szaro-biała tęcza, a kobiety miały szminki w 50 odcieniach szarości. Może i my, rodzice, mamy z dz...

Sen kreatywnie

Utarło się przekonanie, że rodzice małych dzieci nie sypiają w nocy. Muszę obalić tę teorię. Rodzice sypiają, ale po prostu bardziej kreatywnie i w bardziej urozmaicony sposób. Niech potwierdzeniem mojej tezy będzie opis dzisiejszej rodzicielskiej nocy. Zasnęliśmy jakoś chwilę po północy. Około drugiej obudziła mnie pochylająca się nade mną rozczochrana blond czupryna, szepcząca: "Mamusiu! Mogę się przytulić?" W tym momencie zdałam sobie sprawę, że się nie wyśpię, ale oczywiście wpuściłam Ignasia do łóżka. Oplótł mnie zaraz tymi swoimi chudymi ramionami, powiedział cichutko: "Zobacz jak my teraz jesteśmy fajnie splątani Mamusiu". I zasnął. Ja oczywiście nie, bo jakoś tchu nie mogłam złapać, ale też bałam się poruszyć żeby go nie zbudzić. Około 2:30 zaczęła się uaktywniać Helena. Słychać było wyraźne kopnięcia w łóżeczko i jakieś pojękiwania. Ignacy się obudził więc zaproponowałam mu, że może położy się w swoim pokoju, a ja położę się tam z nim, bo inaczej siostra ...

Niesamowite Przezprzypadki. Czy wszystko da się naprawić?

- Zdarzają mi się czasem PRZEZPRZYPADKI - powiedział ostatnio Ignacy. Piękne słowo! Wam też się czasem zdarzają takowe? Ja na przykład całkiem niedawno miałam taki PRZEZPRZYPADEK, że zahaczyłam stopą o półtoralitrową butelkę wody stojącą w pokoju dziecięcym i jej zawartość błyskawicznie zalała pół dywanu. Jakież było moje zdziwienie, kiedy spojrzałam na butelkę i zobaczyłam, że jest szczelnie zamknięta, ale już prawie zupełnie pusta. - Normalnie magia! - pomyślałam sobie i zerknęłam na Ignacego, przyglądającego się całemu zdarzeniu. Miał dziwnie zaciśnięte usta i stał w zupełnej ciszy. Dziwna sytuacja... Zaczęłam bardziej badawczo przyglądać się butelce i wtedy spostrzegłam, że ciut poniżej główki butelki znajduje się spora dziura o nieokreślonym kształcie, zaklejona taśmą klejącą!!!  Od kiedy mam dzieci coraz mniej rzeczy mnie dziwi. Teraz jednakże stałam przez chwilę oszołomiona. Następnie zwróciłam się do swego pierworodnego: - Ignasiu! Czy wiesz może co się stało z tą butel...

Puk, puk! Powtórka z rozrywki.

Zaczęły się! Ponownie. Żarty. Jesteśmy rodzicami dwójki dzieci. Obserwowaliśmy ewolucję żartów u Ignacego, a teraz mamy powtórkę z rozrywki u naszej, prawie dwuletniej Helenki. Uwielbiamy żarty sytuacyjnye, improwizowane. Jako pedagodzy wiemy, że dziecko zaczyna żartować z wiekiem. Muszą się w mózgu wykształcić pewne połączenia. Żart jest mocno związany z umiejętnością myślenia abstrakcyjnego, które u dziecka z czasem się rozwija. Jako rodzice wiemy, że dziecko najwięcej uczy się przez rozmowę. Wiec gadamy z naszymi dziećmi i gadamy i gadamy. Żart jest tym śmieszniejszy im bardziej skojarzy się ze sobą z pozoru nie powiązane rzeczy. Obecnie nasz 6-letni Ignacy bardzo często nas rozśmiesza, coraz bardziej wyrafinowanymi i świadomymi żartami sytuacyjnymi. Pamiętamy jak to się zaczynało. Ignacy nie miał półtora roku. Wiedział doskonale jak robi kot ("miał"), pies ("hau hau"), świnka ("chrum:) itp. Pewnego dnia siedzieliśmy we trójkę w łóżku i coś jedliśmy....

Ignacy i liczbowa obsesja

Nasz prawie szceścioletni Ignacy przeżywa w ostatnim czasie wielką fascynację liczbami. To znaczy on od małego uwielbiał liczby, ale teraz, jak już umie liczyć pewnie do 100 (nieustannie, nie wiadomo dlaczego, omijając 16), ta fascynacja stała się niemalże liczbową obsesją. A objawia się mniej więcej tak... Wieczór. Ignacy leży z mamą w łóżku i próbuje zasnąć, ale liczby przemykają przez jego głowę, dręczą go i nie pozwalają mu zmrużyć oka. - MAMO! A WIESZ, ŻE PIĘĆ DODAĆ SZEŚĆ TO JEST JEDENAŚCIE?! - pyta Ignacy głośnym, podekscytowany szeptem. - Wiem - odpowiada mama Dorota. - MAMO! A WIESZ, ŻE SZEŚĆ I OSIEM TO CZTERNAŚCIE?! - kontynuuje nas syn. - NAPRAWDĘ?! - mama Dorota próbuje osiągnąć ten sam stopień podekscytownia. - NAPRAWDĘ - odpowiada Ignacy. - Ignacy - mama Dorota przejmuje inicjatywę - teraz ja Ci coś powiem. A WIESZ, ŻE STO DODAĆ STO TO DWIEŚCIE?! - WOW! - mówi Ignacy i nie wiedomo co jest teraz większe, jego źrenice, czy podziw dla mamy. Kilka dni później ...

Teraz to już pewne. Mężczyznom brakuje jednego genu.

 To jeden z tych kiepskich poranków. Straszna migrena, taka, która sprawia, że każdy krok jest dramatem i powoduje odruch wymiotny. Każdy odgłos przeszkadza, a wiadomo, że przy dwójce dzieci odgłosów jest naprawdę niemało. Ignacy od razu zauważył, że coś ze mną nie w porządku i zapytał co się dzieje. Otrzymał odpowiedź, że boli  mnie strasznie głowa i chce mi się wymiotować. Przytulił mnie i odrzekł krótko: - To wymiotuj mamo! No tak… chyba sformułowanie „chce mi się wymiotować” nie jest odpowiednie. Przecież jak czegoś się chce to powinno się to robić… Nieważne. Byle tylko usiąść na kanapie. Tak! Jak siedzę, to wszystko wiruje jakby mniej. Łykam paracetamol i jak zwykle wierzę, że za chwilę będzie lepiej. Nagle słyszę okrzyk oburzonego Ignacego, który wymachuje pustym kubkiem: - Mamo a Helena to wypiła a nie wiadomo czy to nie było wino?! - Jakie wino? Skąd wino? – pytam, rozglądając się nerwowo po pokoju i starając się przypomnieć sobie kiedy w ogóle piłam ostatnio ja...

Ignacy, bogowie i wiara

Ostatnio czytamy wieczorami „Mity dla dzieci” autorstwa Grzegorza Kasdepke. Książka w przyjemny i zabawny sposób przybliża grecką kulturę i zachęca do dyskusji, które często mają ciekawy obrót.  Niedawno Ignacy strasznie przejął się historią Prometeusza. W pewnym momencie zapytał: - I on tak tych ludzi ulepił z gliny, tak? - No tak – odrzekłam zgodnie z treścią właśnie przeczytanego mitu. Ignacy miał poważną minę, a w jego oczach można było odczytać wyrazy uznania dla działań Prometeusza. Po chwili milczenia powiedział: - No ja bym tak nie umiał zrobić. Najpierw pomyślałam sobie, że jakże wysoko mierzy to moje pięcioletnie dziecko, że chce tworzyć ludzi z gliny. Potem ucieszyłam się, że potrafi dobrze ocenić swoje możliwości. Spokojnie kontynuowałam: - Wiesz Ignasiu, może dlatego byś nie potrafił tego zrobić, bo nie jesteś bogiem? Ignacy szybko sprostował: - E nie! Dlatego, że nie mam gliny! No tak… Wiara we własne możliwości. Jakże ważna i jakże czasem nam jej brak… ...

Co z nami będzie?

Ważne jest żeby wiedzieć kim się chce być w życiu. Podobno to się czuje… Ja zawsze chciałam być nauczycielem. Wydawało mi się to niesamowicie interesujące. I tak jest w istocie. Nadal lubię swoją pracę. Trochę tylko poszerzyłam swoje edukacyjne działania, bo oprócz zajęć dla dzieci, doszły szkolenia dla osób w różnym wieku. Lubię to, że hej! Ostatnio temat przyszłości powrócił w naszej rodzinie z powodu hucznie obchodzonego roczku Helenki. Tradycja, jak wiadomo, rzecz święta, więc przygotowaliśmy dla naszej córki symboliczne przedmioty, z których miała wybierać i w ten sposób niejako określić swoją przyszłość. Na stole znalazły się: różaniec, kieliszek, pieniądze i książka. Helena podchodziła do losowania dwa razy i zawsze wybierała książkę i pieniądze (w tej kolejności). Żartowaliśmy sobie potem, że będzie pisarką, która zarobi kasę na jakiejś poczytnej powieści. Jasne, jasne, ha ha ha, pewnie tak będzie… Nasze rozważania przerwał Ignacy swoim pytaniem: - No dobrze, a ja co w...

Porządek

Zdenerwowana bałaganem w pokoju Ignasia pytam z wyrzutem: - Jak to jest, że ja ciągle widzę te śmieci na podłodze, a Ty ich ich nie widzisz? - Bo Ty patrzysz w dół - odpowiada spokojnie moje dziecię. No i to może jest odpowiedź. Od dziś żadnego patrzenia w dół i broń boże wstecz! Od dziś tylko patrzę w przyszłość, z optymizmem i z nadzieją... że ktoś to wreszcie posprząta. Dorota / mamotato Jeśli podobał się Tobie nasz wpis polub stronę mamotato na Facebooku  👍🙃 Obserwuj mamotato na Instagramie  😉🔭 Subskrybuj nasz kanał mamotato na YouTube  🎶🎹

Ignacy i gejka

Byłam z Heleną i Ignacym w sklepie z ciuchami. Helena, która jeszcze nie miała roczku, przez dłuższą chwilę skupiła wzrok na jakiejś kobiecie. Dostrzegł to Ignacy i natychmiast zareagował: - O! Helena! Podobają Ci się kobiety co? No tak, tak! Będziesz gejką, co? - Kim? - zapytałam. - No gejką - odparł nasz pięciolatek - taką kobietą co kocha kobiety. - Jeśli chcesz możemy o tym porozmawiać jak wyjdziemy ze sklepu - zaproponowałam. - Dlaczego jak wyjdziemy ze sklepu a nie teraz? - zapytał mój pięciolatek. - Bo to poważny temat - odpowiedziałam. - Dla mnie to nie jest poważny temat - stwierdził stanowczo mój syn. Po chwili wyskoczył z pytaniem: - A ty byś mogła być gejką? - Nie - odparłam, rozglądając się nerwowo wokół. - A dlaczego? Dlatego, że jesteś taką doskonałą mamą? Hmmm... no cóż... Jak widać co dla jednych jest trudnym i poważnym tematem, dla innych wcale być takim nie musi a i tak wszystko sprowadza się po prostu  do bycia dobrym rodzicem ;) Dorota / mamotat...

Ignacy i jego koń-tata

Właściwie od kiedy tylko Ignacy zaczął siadać, jeździ na koniu. A co? Stać go! Tym koniem jest oczywiście jego osobisty tata, czyli ja. Gdy Ignacy ważył kilka kilogramów koniowi było łatwiej. Teraz koń się czasem zapomina. Gdy ostatnio staraliśmy się namówić Ignacego, żeby korzystał z toalety w nocy, to aby go zmotywować nieopatrznie powiedziałem, że może mnie zawołać, a ja przygalopuję i pojedzie do toalety konno. Ignacy przyszedł do nas do łóżka około drugiej w nocy, a po jakimś czasie, gdy akurat zapadłem w najgłębszy sen, usłyszałem niewyraźnie z dalekiej jawy: - Tato, chcę do toalety... I coś tam, coś tam jeszcze, czego przez sen nie mogłem zrozumieć. - To idź - wymamrotałem. Ignacy powtarzał coś kilka razy, ale ja wyłączałem się zawsze po pierwszych słowach i nie słyszałem końca, zasypiając. W efekcie poczułem, że coś chwyta moją  głowę, zbliża się do niej i mówi bardzo głośno: - Tato, chcę do toalety! Ale na koniu! - Wstawaj koniu! Obiecałeś! - dodała nieśpiąca już...

Tajemnicza pępowina

Wieczory są dla mojego czterolatka idealne na refleksje i poruszanie trudnych tematów. Pewnego razu, kiedy szykowaliśmy się do spania zapytał: - Mamo, a dlaczego my już nie jesteśmy połączeni pępowiną? Odpowiedziałam zgodnie z prawdą, że dzieci są połączone pępowiną z mamą kiedy są u niej w brzuchu, a po urodzeniu taką pępowinę się przecina, żeby dziecko mogło się rozwijać samodzielnie. - Naszą pępowinę przeciął tata – dodałam, po czym zdałam sobie sprawę, że zabrzmiało to trochę jak wyrzut. Mój syn trawił przez chwilę tą informację po czym rzekł pogodnie: - Jesteśmy ciągle połączeni pępowiną, wiesz? - Jak to? – spytałam zdziwiona, ale także niezwykle zaciekawiona. Ignacy powiedział wówczas poważnym głosem: - Jesteśmy połączeni pępowiną i jej nie można przeciąć wiesz…bo to jest taka pępowina miłosna! Jakże pięknie to ujął! Czyli to właśnie Miłosna Pępowina sprawia, że zawsze myślami jestem przy moim dziecku? Czuję jakby moje serce żyło gdzieś poza mną…Podobno stając się matk...