Przejdź do głównej zawartości

Śladami Agathy Christie

 

😍 Wow! Jesteśmy podekscytowani! 😜❤️ Agatha Christie to nasza ulubiona autorka powieści kryminalnych. 😍 Od dwudziestu lat czytamy sobie jej książki na głos, wspólnie okrywając tajemnice morderstw. 🔎❓😊 Staramy się rozwiązywać zagadki zanim zrobi to Hercules Poirot lub panna Marple. 🕵️‍♂️

Jakże cudownie było odwiedzić jej wakacyjny dom Greenway w południowym Devon w Anglii. Przyjeżdżała tutaj dwa razy do roku (na 6 tygodni latem oraz na Boże Narodzenie). Wspaniale było przechadzać się ścieżkami, którymi ona chadzała oraz podziwiać jej egzotyczny ogród i fantastyczny dom. 🏡❤️ Mogliśmy zobaczyć jej rodzinne fotografie oraz przedmioty, które kolekcjonowała. A była zbieraczką tak jak my. 😂 Chłonęliśmy anegdoty i rożne interesujące fakty z jej życia codziennego. 😍

Greenway to niesamowity klimat i fantastyczne miejsce nad brzegiem rzeki Dart. Polecamy wszystkim fanom Agathy Christie! 

Obecnie czytamy jeszcze raz Zbrodnię na festynie (Dead Man’s Folly), której inspiracją był właśnie ten wakacyjny dom. Bohaterowie książki podczas owego festynu chodzą po parku na zboczu wzgórza. Morderstwo ma miejsce w Boat House u podnórza wzniesienia, w którym zatrzymaliśmy się by przeczekać deszcz. 😯 Ciekawostką jest to, że w owej rezydencji był też kręcony film pod tym samym tytułem. 🎬













🌴☀️Odwiedziliśmy także rodzinne miasto Agathy Christie, czyli Torquay. ⚓️🛳 Zwiedzaliśmy wspaniałe muzeum, w którym znajduje się sala poświęcona pisarce. Przy okazji uszczęśliwiliśmy Ignacego, który jest wielkim fanem Egiptu, bo w muzeum znajduje się  ponad 400 eksponatów (w tym znakomicie zachowana mumia). Świetnie się składa, bo drugi maż Agathy Christie był archeologiem, co też spodobało się naszemu synowi. 💪🌴

😍 Fantastycznie było spacerować ulicami Torquay oraz nabrzeżem portu i mariny. To tu kilkadziesiąt lat temu młoda Agatha jeździła na wrotkach oraz bulwersowała przechodniów nagą dłonią, z której zsuwała rękawiczkę. 😉🤚




👍📖 Jedną z naszych ulubionych powieści Agathy Christie jest „I nie było już nikogo” (znana również jako „Dziesięciu Murzynków”).

Inspiracją do powstania książki była dla autorki Burgh Island - wyspa położona u ujścia rzeki Avon. Doszliśmy na nią podczas odpływu suchą stopą. 🏝

My, podobnie jak bohaterowie książki, przeżyliśmy tu chwile grozy, gdy po 9 wieczorem przypływ odciął nas od lądu. 😱🏝

- Nie możemy przejść, bo wszędzie jest woda! - lamentowała nasza przerażona, pięcioletnia Helenka.

😅 Na szczęście uratował nas wysoki na kilka metrów, specjalny traktor wodny, którego koła mają wysokość człowieka. 😉 Co ciekawe takim traktorem można było przejechać fragment morza pomiędzy wyspą a lądem już w 1930 roku. 👍

🏝Jeśli chcielibyście zobaczyć wyspę, jak i traktor, polecamy obejrzeć film „Zło, które żyje pod słońcem” z Herculesem Poirot z 2001 roku. 😉 Książka w oryginale nosi tytuł „Evil under the Sun” (znana pod polskim tytułem „Zło czai się wszędzie”).





❤️ Zakochaliśmy się w uroczym miasteczku Salcombe, jego krętych uliczkach, cudownej przystani z zacumowanym kolorowymi łodziami oraz pięknymi widokami na wybrzeże. Nie dziwi nas to, że Salcombe zostało wykorzystane w scenach do filmu „Samotny dom”, bazującego na powieści Agathy Christie pod tytułem „Peril at End House”.  Spacerując uliczkami mieliśmy wrażenie, że zaraz zza zakrętu wyjdzie, wspierając się na swojej charakterystycznej lasce, Hercules Poirot. 😅🥸

❤️ Podążając śladami Agathy Christie, cały czas czuliśmy dreszczyk emocji. Gdy w trasie w naszym aucie przebiła się opona zaczęliśmy, niczym postaci z powieści, rozkminiać, czy to aby na pewno przypadek, czy może coś wisi w powietrzu? 😂

#mamotato #blog #agathachristie #kryminał #greenway #torquay #powieść #wyspa #podróże #piknicy #dom #emocje #hercules #poirot #wyprawa #burghisland #devon #england #travel #holiday #salcombe

Jeśli podobał się Tobie nasz wpis polub stronę mamotato na Facebooku 👍🙃

Obserwuj mamotato na Instagramie 😉🔭

Subskrybuj nasz kanał mamotato na YouTube 🎶🎹


Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Mydło Wikingów

Ignacy Godlewski (lat prawie 9) dorasta. Stało się to nagle i niespodziewanie. Zaczęło się chyba od tego, że postanowił nam zrobić herbatę i na pytanie zestresowanego ojca: „Nie poparzysz się?” Odpowiedział coś w stylu: „Nie! No weź!” (Pytanie oczywiście było durne, bo nie znam osoby, która na takowe odpowiedziałaby: „Tak, pewnie się poparzę, ale najwyżej w stopniu lekkim”). W każdym razie Ignacy jak obiecał, tak faktycznie się nie poparzył i robi nam te herbaty teraz cyklicznie. Czasem dochodzi do tego jakieś zorganizowanie śniadania a ostatnio zaczął być specjalistą od rozpalania grilla. Zrobił się przy tym jakiś taki dumny i męski. Generalnie nie ma dla niego rzeczy niemożliwych i nawet czasem gdy jego tata się poddaje i mówi, że czegoś się nie da zrobić, to Ignaś mówi: „Pokaż mi to!” i okazuje się, że jednak się da! Dziś natomiast Ignacy zaskoczył nas wszystkich ponieważ postanowił zrobić mydło. I nie jakieś tam byle jakie, tylko mydło z kasztanów! Od jakiegoś czasu ten pomysł ...

Ignacy i nowa budowa

- Tato, widziałeś? Tam była nowa budowa! - Usłyszałem z tylnego siedzenia, gdy dziś rano odwoziłem Ignacego samochodem do przedszkola: - Naprawdę? - spytałem. - Tak, nie widziałeś? - usłyszałem wyraźny wyrzut w głosie. - Nie widziałem, ale skąd wiesz, że to była nowa budowa, były tak jakieś koparki? - spróbowałem podpytać. - Nie, tylko dwóch ludzi - odpowiedział Ignacy. - I co oni robili? - byłem ciekaw. - No chodzili... i rozmyślali... - wymieniał powoli Ignacy. - A co, budowlańcy dużo rozmyślają? - spytałem. Ignacy zamyślił się i po chwili powiedział: - Myślę. Po kolejnej chwili dodał: - Myślę. I po kolejnej chwili zakończył melancholijne: - Tak - po czym kontynuował. - A wiesz tato, że ja dziś w przedszkolu znowu będę budował z Marcelem podziemny garaż. Ja bardzo lubię budować z Marcelem. I wiesz tato, ja rządzę na tej budowie. Jednym słowem może jednak ten mój syn będzie budowlańcem, przecież ma już opanowane dwie podstawowe cechy sztuki budowlanej: rządzenie i rozmyśla...

Teraz to już pewne. Mężczyznom brakuje jednego genu.

 To jeden z tych kiepskich poranków. Straszna migrena, taka, która sprawia, że każdy krok jest dramatem i powoduje odruch wymiotny. Każdy odgłos przeszkadza, a wiadomo, że przy dwójce dzieci odgłosów jest naprawdę niemało. Ignacy od razu zauważył, że coś ze mną nie w porządku i zapytał co się dzieje. Otrzymał odpowiedź, że boli  mnie strasznie głowa i chce mi się wymiotować. Przytulił mnie i odrzekł krótko: - To wymiotuj mamo! No tak… chyba sformułowanie „chce mi się wymiotować” nie jest odpowiednie. Przecież jak czegoś się chce to powinno się to robić… Nieważne. Byle tylko usiąść na kanapie. Tak! Jak siedzę, to wszystko wiruje jakby mniej. Łykam paracetamol i jak zwykle wierzę, że za chwilę będzie lepiej. Nagle słyszę okrzyk oburzonego Ignacego, który wymachuje pustym kubkiem: - Mamo a Helena to wypiła a nie wiadomo czy to nie było wino?! - Jakie wino? Skąd wino? – pytam, rozglądając się nerwowo po pokoju i starając się przypomnieć sobie kiedy w ogóle piłam ostatnio ja...