Przejdź do głównej zawartości

Posty

Wyświetlanie postów z październik, 2015

Tajemnicza pępowina

Wieczory są dla mojego czterolatka idealne na refleksje i poruszanie trudnych tematów. Pewnego razu, kiedy szykowaliśmy się do spania zapytał: - Mamo, a dlaczego my już nie jesteśmy połączeni pępowiną? Odpowiedziałam zgodnie z prawdą, że dzieci są połączone pępowiną z mamą kiedy są u niej w brzuchu, a po urodzeniu taką pępowinę się przecina, żeby dziecko mogło się rozwijać samodzielnie. - Naszą pępowinę przeciął tata – dodałam, po czym zdałam sobie sprawę, że zabrzmiało to trochę jak wyrzut. Mój syn trawił przez chwilę tą informację po czym rzekł pogodnie: - Jesteśmy ciągle połączeni pępowiną, wiesz? - Jak to? – spytałam zdziwiona, ale także niezwykle zaciekawiona. Ignacy powiedział wówczas poważnym głosem: - Jesteśmy połączeni pępowiną i jej nie można przeciąć wiesz…bo to jest taka pępowina miłosna! Jakże pięknie to ujął! Czyli to właśnie Miłosna Pępowina sprawia, że zawsze myślami jestem przy moim dziecku? Czuję jakby moje serce żyło gdzieś poza mną…Podobno stając się matk...

Czterolatek i pytania

Czterolatek zadaje mnóstwo pytań. Codziennie. Co chwilę. I uważa, że my rodzice znamy wszystkie odpowiedzi. - Ignacy, jaki samochód mam kupić? - postanowiłem, że tym razem to ja zadam pytanie. Jak zwykle jechaliśmy samochodem do przedszkola. Ignacy nie namyślał się wiele tylko odpowiedział: - Tato, kup taki samochód, który sam parkuje. - Gdzie taki znajdę? Widziałeś takie auto? - spytałem trochę zszokowany, gdyż w ogóle nie brałem takiego kryterium pod uwagę. Samochody które dotąd mieliśmy nawet "same" nie otwierały tylnych szyb. Trzeba było kręcić korbką. - No widziałem. W reklamie. Można puścić kierownicę i auto parkuje. Sa-mo! Jak wysiedliśmy Ignacy pokazał palcem na stojącego nieopodal Forda i powiedział: - O jest! - Skąd wiesz? - spytałem. - Bo widzę znaczek! - no tak, głupie pytanie. Abstrahując od marki samochodu, czy mój syn naprawdę uważa, że tak słabo parkuję? A może jeżdżę za mało efektownie, jak jakiś sztywniak, którego nie stać na efekty kaskaderskie,...

Tato, Ty Nie wiesz, bo nie widzisz!

- Tato, Ty nie wiesz, bo nie widzisz! - w ten dziwny sposób Ignacy coraz częściej zawraca się do mnie, gdy na ten przykład robi coś w swoim pokoju na górze, a ja stojąc na dole nieudolnie staram się dowiedzieć co? Tak naprawdę czasami wolałbym nie wiedzieć, skoro już "nie widzę". Ale kiedyś, prędzej czy później, nie wiem po co, każdy rodzic musi "coś" zobaczyć. - Ignacy, co robi kolorowa plama po farbie na dywanie? - spytałem dziś rano. - Farbi - padła lakoniczna, wymijająca odpowiedź. Prawda, obecnie "farbi", ale kiedy zaczęła "farbić" i w jaki sposób, tego się już nie dowiedziałem, bo nagła amnezja, bo "nie pamiętam". Naprawdę często wolałbym żyć w błogiej niewiedzy. Ale nieeee... Moje niemądre oczy zawsze muszą "coś" zobaczyć, jakby im było mało, to kolorowe stempelki na ścianach, to plastelinę we włosach. Na szczęście czasami Ignacy potrafi zaskoczyć pozytywnie. Dziś rano nie poszedł do przedszkola. Zawołałem go...

Tato, mogę Cię pogrzebać?

- Tato, mogę Cię pogrzebać? - usłyszałem jakiś czas temu z ust stojącego za moimi plecami syna. Lekko przerażony odwróciłem głowę i zobaczyłem Ignacego Godlewskiego (lat 4), trzymającego w ręku... grzebień. - Pogrzebać? - spytałem spokojnie. - Trochę pogrzebać - usłyszałem, po czym Ignacy przeczesał grzebieniem moje włosy. Kamień spadł mi z serca. To tylko dziecięce słowotwórstwo, choć mocno powiało grozą. Na szczęście kreatywność językowa Ignacego częściej bawi, niż przeraża. Wracając ostatnio samochodem z przedszkola usłyszeliśmy z Dorotą z tylnego siedzenia: - Mamotato, a wiecie, że gdyby istniała taka droga, która nazywałaby się "Ryby", to byłaby bardzo zaśmieszalna? - Zaśmiecalna? - mama Dorota próbowała rozwikłać językową zagadkę. - Nie, zaśmieszalna! - zabrzmiała stanowcza odpowiedź 4-latka. - Zaśmiecona? - próbowałem nieudolnie kontynuować wątek stanu czystości drogi. - Zaśmieszalna!!! - Nie rozumiemy - zacząłem się poddawać. - Byłaby bardzo rozśmieszal...

Adam i Ewa

Ignacy z okazji pierwszego Dnia Dziecka otrzymał od nas Adama. To było niecałe 4 lata temu. Adam przyszedł na świat w IKEA. Adam szybko awansował ze zwykłej przytulanki na najlepszego kumpla, z którym Ignacy nigdy się nie rozstawał. Ostatnio nastąpił przełom i Adam z kumpla stał się synkiem, którego Ignacy kocha, kładzie spać i któremu daje całusa na dobranoc. Słowem nasz syn dojrzewa. A skoro już kiedyś pojawił się Adam, musiała pojawić się też Ewa. Ewa to koleżanka Ignacego z przedszkolnej grupy (4-latki). Jadąc z nami ostatnio samochodem, Ignacy zakomunikował nam: - Mamotato, a może byśmy zaprosili do nas kiedyś Ewę? - i tu nastąpiła słowna prezentacja owej Ewy. - Moglibyśmy też zaprosić nasza panią Emilkę i Marcela. - Oczywiście - zgodziliśmy się. - A może Ciebie też zaprosi kiedyś jakiś kolega? - zagaiła mama Dorota, nieświadoma, że nie o to chodzi w tej rozmowie. - No tak, może zaprosi mnie... i Ewę. - Ignacy nie dawał za wygraną. - Bo Ewa powiedziała nam, że może do...

Jak giną poduszki według przyszłego strażaka

Wiecie co się dzieje z długopisami? Gdzie się gubią? 90% długopisów mojego życia przypadło bez wieści. Wczoraj natomiast pani z przedszkola poprosiła o przyniesienie dla Ignacego poduszki na czas relaksacji. Dorota, najfajniejsza mama na świecie, odbierając Ignacego z przedszkola spytała się: - Zaniesiesz jutro poduszkę do przedszkola? - Nie! - Nie zaniesiesz? - Nie! - Ale dlaczego? - Bo-Tak-Właśnie-Giną-Poduszki! - odpowiedział Ignacy tonem pouczającym, każde słowo podkreślając gestem ręki. I wszystko jasne. Dzisiaj zaś odwożąc Ignacego do przedszkola z tylnego siedzenia usłyszałem poważną deklarację: - Tato, jak dorosnę będę strażakiem. I choć słyszałem to już kilka razy, tym razem było tak jakoś bardzo poważnie. - Będziesz strażakiem? - spytałem, żeby okazać zainteresowanie. - Tak i będę się uczył. Bo na świecie są przecież wszystkie szkoły. Jest śpiewalnia i jest szkoła dla strażaków. I oni tam uczą się na takim wielkim placu. I mają ochronę. - Jaką ochronę? - sp...

Imiona

Do przedszkolnej grupy Ignacego dołączyli nowi chłopacy. - A wiecie, że mamy od dziś w grupie dwóch Marcelów? - dowiedzieliśmy się, kładąc wieczorem Ignacego spać. - I mamy jeszcze nowego Mikołaja i starego Mikołaja. Skąd tylu Marcelów, tego nie wiemy. Ale Stary Mikołaj się przyda. W końcu niedługo grudzień. mamotato Jeśli podobał się Tobie nasz wpis polub stronę mamotato na Facebooku  👍🙃 Obserwuj mamotato na Instagramie  😉🔭 Subskrybuj nasz kanał mamotato na YouTube  🎶🎹

Ten inny

Ignacy ma w przedszkolu przynajmniej dwóch Marcelów. Skąd wiem? Z porannej rozmowy w szatni. - Ignaś, to jest chłopiec z Twojej grupy? - pytam. - Nie, my mamy w grupie innego Marcela. Jestem osobistym tatą Ignacego i mam na imię Jędrzej. Nie byłoby w tym nic dziwnego gdyby nie to, że w swoim życiu spotkałem niewielu Jędrzejów. Tym większe było moje zdziwienie, gdy ostatnio po przyjściu do pracy okazało się, że siedzę w pokoju obok drugiego Jędrzeja. Niby zawsze chciałem, żeby w klasie, szkole, grupie pojawił się drugi Jędrzej, bo zawsze było dwóch Marcinów, Piotrów, czy Tomków i wydawało mi się to fajne, ale jakoś tak dziwnie coraz częściej słyszeć o sobie w pracy "ten inny". - Ten Jędrzej wziął to pismo? - Nie, ten inny. Mam wrażenie, że drugi Jędrzej ukradł mi imię. Nie wolno kraść, ale przecież nie zgłoszę tego na Policję, bo pomyślą, że naprawdę jestem inny. Ten sam, ale równocześnie ten inny tata Jędrzej mamotato Jeśli podobał się Tobie nasz wpis polub stronę ...